Od wielu lat lubię pleśniaka, i od wielu lat go jadałam, ale zawsze u kogoś, i zawsze z powidłami śliwkowymi. Sama go dotąd jeszcze nie piekłam. Jakież było moje zdziwienie, kiedy przegladając mój bardzo stary zeszyt z przepisami, znalazłam w nim ciasto pod nazwą "Frutka", które okazało się niczym innym, tylko pleśniakiem. Ponad dwadzieścia lat temu przepis podyktowała mi go moja ukochana Ciocia Zosia. Pamiętam, jak siedziałam w jej kuchni, przy stole nakrytym wzorzystą ceratą, z długopisem i zeszytem w kratkę, a ona krzątając się przy węglowej kuchni gotowała jedną ze swoich pysznych zup jarzynowych i z pamięci podawała mi recepturę ciasta. Dotąd jakoś nie miałam okazji go upiec... I tym razem też nie upiekłam. Troszkę przerobiłam recepturę po swojemu i wyszedł mi cudownie kruchy, aromatyczny pleśniak z pigwą, który pojechał z nami w gości. Na marginesie dodam, że wróciliśmy do domu z pustą blaszką, więc sądzę, ze chyba smakował :) Zdjęcia robiłam w "terenie", żałuję, że nie są zbyt ładne.
CIASTO: 3,5 (45 dag)
szklanki mąki pszennej typ 650 2 łyżki
cukru kryształu 1 łyżeczka z
czubkiem proszku do pieczenia szczypta soli 25 dag
margaryny 4 żółtka 1 łyżka
kakao
WYKONANIE: Żółtka
oddzieliłam od białek. Do miski
przesiałam mąkę z proszkiem do pieczenia, dodałam szczyptę soli i dwie łyżki
cukru, wymieszałam. Sypkie
składniki posiekałam z zimną margaryną. Dodałam
żółtka, najpierw czubkiem noża, a następnie dłonią wyrobiłam ciasto (jest dość
ciężko, ale gwarantuję, że to możliwe do wykonania). Ciasto
podzieliłam na trzy części. Do jednej z nich dodałam łyżkę kakao i ponownie
zagniotłam. Wszystkie
kawałki zawinęłam w folię i włożyłam do lodówki na godzinę. Blachę o
wymiarach 23x29 cm wyłożyłam papierem do pieczenia. Białka
ubiłam na sztywno, pod koniec dosypałam porcjami cukier i miksowałam do
uzyskania lśniącej bardzo sztywnej piany. Piekarnik
rozgrzałam do temperatury 160 stopni z termo obiegiem. Jedną część
jasnego ciasta utarłam na tarce z dużymi oczkami i rozsypałam równą warstwą na
dnie blaszki. Na ciasto
wyłożyłam marmoladę z pigwy. * Na marmoladę
utarłam porcję ciemnego ciasta .** Na ciemne
ciasto wyłożyłam ubitą pianę z białek. Na pianę
utarłam drugą część jasnego ciasta. Piekłam
około 45-50 minut. Gotowe
ciasto odstawiłam do całkowitego wystudzenia .***
* Im
bardziej gęsta marmolada lub dżem, tym trudniej rozsmarować go na utartym
spodzie.
** Aby równomiernie
rozsypać wiórki ciasta i nie obsypać przy tym całego blatu, najlepiej jest
utrzeć ciasto na duży talerz, po czym dopiero palcami rozsypać je na marmoladę
lub pianę z białek.
*** Ciasto
przed pokrojeniem trzeba całkowicie przestudzić i kroić naprawdę ostrym nożem,
bo jest niesamowicie kruche.
Opisem Cioci krzatajacej sie po kuchni, gotujacej zupe jarzynowa zilustrowalas moja kochana Babcie <3 Az mi sie cieplutko zrobilo na serduszku jak to przeczytalam :)
Ja plesniaka tez zawsze jadam u kogos. Sama pieklam go tylko raz w zyciu! Twoj zapowiada sie pysznie z ta marmolada pigwowa :D
Dziękuję za miłe słowa :) Tak jakoś dziwnie zrobiło mi się, kiedy wspomniałam Ciocię. Teraz jest już bardzo wiekową osobą i mieszka na drugim końcu Polski. I bardzo dawno jej nie widziałam...
Uwielbiam historie takich przepisów :) Mają w sobie jakąś magię te ciasta ze starych zeszytów, spisane na kartkach, dyktowane przez babcie i ciocie... Twój pleśniak musiał smakować wyjątkowo :)
Dziękuję, był smaczny, a samo ciacho niewiarygodnie kruche :) Z tą magią to prawda. Dawno nie zaglądałam do tego zeszytu, a teraz przejrzałam go od początku do końca i obudziły się wspomnienia osób i miejsc, których już nie ma...
Opisem Cioci krzatajacej sie po kuchni, gotujacej zupe jarzynowa zilustrowalas moja kochana Babcie <3 Az mi sie cieplutko zrobilo na serduszku jak to przeczytalam :)
OdpowiedzUsuńJa plesniaka tez zawsze jadam u kogos. Sama pieklam go tylko raz w zyciu! Twoj zapowiada sie pysznie z ta marmolada pigwowa :D
Dziękuję za miłe słowa :) Tak jakoś dziwnie zrobiło mi się, kiedy wspomniałam Ciocię. Teraz jest już bardzo wiekową osobą i mieszka na drugim końcu Polski. I bardzo dawno jej nie widziałam...
UsuńDziekuję :) Jest, a raczej... był bardzo smaczny :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam historie takich przepisów :) Mają w sobie jakąś magię te ciasta ze starych zeszytów, spisane na kartkach, dyktowane przez babcie i ciocie... Twój pleśniak musiał smakować wyjątkowo :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, był smaczny, a samo ciacho niewiarygodnie kruche :) Z tą magią to prawda. Dawno nie zaglądałam do tego zeszytu, a teraz przejrzałam go od początku do końca i obudziły się wspomnienia osób i miejsc, których już nie ma...
UsuńCiasto pycha moja skromna osoba miala zaszczyt sprobowac ;-) Ja bym blaszki nie oddal ;-)
OdpowiedzUsuńNo masz Ci los, teraz muszę zgadywać który Michał to napisał? :P
Usuń